top of page

Ofiary

Przekład: Aleksandra Baranowska
Korekta: Karol Radziszewski

                                                                                                                                                             1

Chodzi szybko i szybko myśli, marzy o ucieczce, bo chciałby zapomnieć przytłaczającym niepokoju, który ogarnia go od czasu kiedy zobaczył zdjęcie, które ona miała w domu.

         Jeszcze bardziej nieprzyjemne uczucie niż to z zeszłego tygodnia, pomyślał Raul, kiedy wychodząc ze szpitala rozpoznał go. Ruiz, taki sam jak wcześniej, z tymi samymi małymi oczami i niezmiennym wyrazem oszołomienia, jednak w starszej wersji z wąsami i krawatem. W skrócie, ten sam bezradny i niedorzeczny obraz, który pamiętam z dzieciństwa, które razem przeżyliśmy. W tym czasie nawet nie myślałem o tym, co robiliśmy, to była tylko gra, świetna zabawa. Przyjemność, którą dawało śmianie się z innych, była tak samo perwersyjna, co totalnie bezmyślna. W tamtych szarych i nieszczęśliwych latach zachowywaliśmy się jak zwierzęta zamknięte w klatce z jedną tylko zabawką: Ruizem. Zaakceptowałem rolę kata z entuzjazmem, uznając ten sposób za najłatwiejszy, żeby samemu nie stać się ofiarą. Zyskałem siłę i stałem się najokrutniejszy ze wszystkich kolegów torturujących codziennie biednego Ruiza.

         Rozmawiał z pielęgniarką przy recepcji zupełnie jakby na coś czekał. Miał ze sobą małą walizkę i portfel, ubrany był w szary garnitur, a wszystko to było absurdalnie banalne, niemal karykaturalne. Uśmiechnąłem się, kiedy nagle odwrócił się w moją stronę. Żeby więc mnie nie rozpoznał, odwróciłem się. Po chwili spojrzałem na niego jednak znowu, tym razem z większą ostrożnością, ale on stał już odwrócony do mnie plecami i kontynuował rozmowę. Wydawał się spięty jak przy odgrywaniu jakiejś roli, co można było łatwo odgadnąć po jego ruchach i gestach.  Skrywany wysiłek, aby być wiarygodnym, aby zdobyć prawo do egzystencji. Ten sam wysiłek, który jako dziecko wkładał w starania, żeby stać się niewidzialnym na szkolnym placu zabaw. Wtedy jednak ten sam trud zamienił go w groteskową lalkę, idealny cel dla naszego okrucieństwa. Znowu wydawał mi się podobny do wypchanego zwierzęcia, ogromnego i owłosionego z kolorowym nosem, które rozmawiało bez wdzięku z pielęgniarką w białym kitlu prowadzącą go w roztargnieniu przez korytarz, żeby wypełnić następną czynność. Raul chodzi równie szybko jak myśli, a jednak nie na tyle szybko, żeby uciec od samego siebie.

                                                                                                                                                          2

         Kiedy Ruiz zniknął, Raul chciał uciec z tego snu. Duchy przeszłości – powiedział sam do siebie. I znów pomyślał o swoim ojcu, który leżał zaintubowany, trzymając się morfiny jak ostatniej deski ratunku, w nadziei, że najnowsze wyniki badań potwierdzą to, co wszyscy wiedzieli poza nim. Jego ojciec miał przesrane, po prostu przesrane. 

Nocą ponownie rozmyślał o swoim starym koledze. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że był to oczywisty przypadku bullying’u. W internecie dowiedział się, że Ruiz jest przewodnczącym stowarzyszenia charytatywnego i najwyraźniej całą swoją energię poświęca na pomaganie innym w podobnej sytuacji. Minął tydzień, a on wciąż o nim myślał. Aż wreszcie wpadł na pomysł, jak mógłby się pozbyć tego poczucia dyskomfortu. Pomógłby w pewien sposób Ruizowi, przekazując dotację na jego organizację. Zapytałby o Ruiza lub być może on sam zechciałby się z nim spotkać, żeby podziękować… Przyznałby się, że gryzie go to, co robił, gdy razem chodzili do szkoły, ale byli przecież dziećmi, teraz tego żałuje i prosi o przebaczenie. „Teraz cię podziwiam” – odpowiedziałby. „To, co robisz jest bardzo wartościowe”. Ruiz zrozumiałby, że się zmienił, wybaczyłby mu lub nawet lepiej, powiedziałby: "Nie masz za co przepraszać" i tym samy mogliby zostać przyjaciółmi, rozpocząć nowy etap i tak dalej. Tej samej nocy wysłał mail do organizacji tłumacząc, iż chciałby przekazać dużą sumę pieniędzy na jej działalność, jednak najpierw chciałby porozmawiać z kimś z kadry kierowniczej, kto wytłumaczyłby mu, jak zostaną spożytkowane jego pieniądze. Następnego dnia dostał odpowiedź, w której poproszono go o numer telefonu, żeby się z nim skontaktować i umówić na rozmowę. Tak zrobił i kilka dni później, pewnego ranka zadzwoniła do niego niejaka Olga, wicedyrektorka. Powiedziała, że Ruiz obecnie przebywa w podróży służbowej  i żeby móc się z nim spotkać musiałby czekać do przyszłego miesiąca. Ale ona również mogłaby mu wytłumaczyć, na co przeznaczyliby jego pieniądze i oczywiście opowiedzieć mu o wszystkim, co go interesuje a dotyczy działalności organizacji.

     - Dla mnie w porządku – odpowiedział Ruiz zadowolony.

     - Kiedy ci pasuje? Moglibyśmy się spotkać dzisiaj po mojej pracy po dziewiętnastej trzydzieści. Zawsze mam chwilę, żeby napić się kawy jeśli tylko nie będziemy szukać daleko. 

    Kiedy spotkali się tego popołudnia, Raul był zaskoczony jej urodą. Wyobrażał ją sobie jako kobietę skuteczną, inteligentną, interesującą, ale nie piękną czy atrakcyjną. Nie spodziewał się spotkania z taką kobietą w świecie Ruiza. Natychmiast zareagował na ten nieoczekiwany zwrot akcji i zasugerował, że może mogliby się wybrać do pobliskiej restauracji, małej, ale uroczej i zbrodnią byłoby, gdyby nią pogardzili. „Dlaczego nie?” – odpowiedziała uśmiechnięta Olga.

Restauracja, której specjalnością była kuchnia francuska, sąsiadowała z główną aleją, na której znajdowały się biura organizacji. Raul wydawał się bardzo zainteresowany tym, o czym opowiadała mu Olga. Po kawie, zamówili po kieliszku wina i rozmawiali o kinie, książkach, kolorach jesieni. Kiedy się zorientowali, już była pora kolacji i poprosili o kartę dań. W tamtym momencie jeszcze tylko trzy inne pary dzieliły z nimi delikatne, intymne światło padające na tapicerowane aksamitem ściany małej restauracji. Po kolacji zamówili po jeszcze jednym kieliszku wina  i Raúl odważył się powiedzieć Oldze, że celem jego filantropii było spłacenie długu za swoje złe postępowanie w szkole. Bez wchodzenia w szczegóły powiedział jej, że chciał zrobić coś, co było przeciwieństwem jego bezmyślnego zachowania w dzieciństwie. Ta melodramatyczna historia opowiedziana przez tak sympatycznego darczyńcę rozbawiła Olgę a wręcz wzruszyła ją jego szczerość.

    - Jesteś za bardzo samokrytyczny. Nie sądzę, że jesteś taką złą osobą, za jaką się uważasz, bo przecież nie opowiedziałbyś mi tej historii. Nie rozumiem tylko, dlaczego chcesz poznać naszego szefa.

     - Wydaje się być kimś wyjątkowym, dlatego chcę go poznać – skomentował Raúl.

Olga się roześmiała i zapytała 

     - Zdradziłeś mi swój sekret, chcesz żebym ci opowiedziała, jaki on jest?

     -Proszę! – odrzekł Raúl.

 

   I Olga opowiedziała mu, że jej szef jest bezduszny, że jest osobą uprzejmą, to na pewno, ale zachowuje się jak automat. Odnosi się wrażenie, jakby we wszystkim co robi, brakowało człowieczeństwa i krwi, jest jak maszyna. Nie ma się ochoty mu dziękować, tak samo jak pralce za robienie prania. Jest rodzajem dobrodusznego robota. Raúl nie mógł przestać się śmiać.

Noc zakończyli u niej w mieszkaniu. Gdy tylko przekroczyli jego próg, podniecenie spowodowało, że rzucili się na siebie, w ciemności, w ślepej walce. Musieli zgodzić się na kilka sekund rozejmu, aby dotrzeć do pokoju.

O czwartej nad ranem małe światełko nocy, które wpadało  przez półotwarte okno, nadawało ich nagim i ułożonym w objęciu ciałom metaliczną poświatę, która, dodana do ich bezruchu, nadawała im wygląd płaskorzeźby. Jednak był to jedynie efekt padającego na nich światło. Pomimo tego, że oboje nic nie mówili, Olga chciała, aby już sobie poszedł, żeby mogła spać sama, a potem wcześnie wstać i po cichu zjeść śniadanie. Podczas śniadania zaś zastanawiałaby się, co mogłaby, a czego nie mogłaby zrobić tego dnia, który był następnym dniem po poznaniu Raula. On też chciał natychmiast sobie pójść, ledwie się znają i po stosunku nie wie, co jeszcze powiedzieć. Cały alkohol, spożyty w nadmiarze, nagle dał o sobie znać, poczuł, że swoje ciało przygniecione własnym ciężarem, rozciągnięte martwe na zimnym prześcieradle, a jego umysł pozostawał w stanie zawieszenia. Czuł także jej ciało, które znajdowało się zbyt blisko. Nasłuchiwał jej oddechu, czuł jej brzuch, lepką ślinę i oddech. 

Nadal milczeli, podczas gdy pragnienie, które całkowicie wypełniło przestrzeń tego spotkania i stało się prawie namacalne, teraz przekształciło się w dźwięki dobiegające z ulicy, w światła, które mrugały pod drzwiami, w zaduch zamkniętego pokoju, w wilgoć, w zapach butów wrzuconych pod łóżko, w muzykę, która dochodziła z budynku naprzeciwko. Leżeli w uścisku do momentu, aż usłyszała jego silny oddech, poczuła ciężar bezwładnej głowy wciśniętej w poduszkę, poczuła jego zimną i szorstką dłoń na plecach i wtedy powoli, łagodnym ruchem wycofała się i  odzyskała trochę przestrzeni, miejsca, gdzie mogła się wreszcie wygodnie ułożyć.  

                                                        

                                                                                                                                                            3

 

Kiedy zadzwonił budzik, Olga już brała prysznic, a Raúl obudził się sam w zimnym łóżku i w mniejszym pokoju niż ten, w którym zeszłej nocy się kochali, a przynajmniej tak mu się wydawało, bo to był ten sam pokój. Pamiętał okno, owalne lustro, biały stół, na którym stały książki. Olga krzyknęła do niego, przebijając się przez dźwięki prysznica, żeby wyłączył budzik, że zaraz wychodzi i że zaspała... Raúl przestał ją słyszeć, kiedy wyszedł na korytarz w poszukiwaniu kuchni, którą znajdowała się po prawej stronie korytarza. Tam przemył sobie twarz, a następnie napił się wody z kranu, ponieważ czuł suchość w ustach. Chwilę później wrócił do pokoju, żeby się ubrać zanim Olga wyjdzie spod prysznica. Ogarnęło go absurdalne poczucie wstydu, śmieszne poczucie śmieszności. Chociaż fakt, że był ubrany nie wymazywał niczego, co zrobił zeszłej nocy, myślał, że w ten sposób  ochroni się przed własnym ciałem. I przed nią, w jakimkolwiek stanie wyjdzie spod prysznica. 

Olga pojawiła się w czerwonym szlafroku w obłoku pary wodnej, która wyłaniała się zza jej pleców. 

   -Wyglądasz jak z Narodzin Wenus, Boticelliego – powiedział zauroczony Raúl. - Kultura staje się kolejną warstwą ochronną w takich okolicznościach, służy zarówno do zerwania, jak i do utrzymania związku.

     Jeszcze tego brakowało, pomyślała Olga, jednak się uśmiechnęła i zapytała go, czemu wspomina o tym obrazie, równocześnie zdejmując szlafrok i zaczynając się ubierać. 

    -Dlatego, że przypominasz Wenus. Chcesz żebym przygotował coś na śniadanie? Napijesz się kawy? Herbaty? 

    Kiedy szedł w kierunku kuchni, w przedpokoju zauważył powieszone trzy srebrne ramki ze zdjęciami i jedna przykuła jego uwagę. Spojrzał na zdjęcie, to była ona. Młodsza, ubrana w strój panny młodej, a obok niej stał pan mlody, jego stary znajomy ze szkoły, Remigio Ruiz.

bottom of page