Pokojówka
Wisienką na torcie był moment, gdy szef zgromadził nas wszystkie i oznajmił, że firma planuje reorganizację personelu. Nie, nie, bynajmniej nikt nie zostanie zwolniony! – dobrze wiemy, co zazwyczaj oznacza słowo „reorganizacja”. Jako, że Loli brakowało tylko pięciu lat do emerytury, złożyli jej całkiem dobrą (choć jej wyraz twarzy mówił coś innego) propozycję wcześniejszego zakończenia pracy. Na jej miejsce chcieli zatrudnić… pokojówkę!!! Okazało się, że wielu ważnych klientów hotelu bardzo dobrze mówiło o mojej pracy, o moim wyrafinowanym, dokładnie tego słowa użył, wyrafinowanym profesjonalizmie (Ha, ha! Już ja doskonale wiedziałam na czym polegał ten profesjonalizm).
Dziewczyny klaskały i gratulowały mi. Niurka mnie przytuliła, a Loli gotowała się z wściekłości. Jednak nie to było najlepsze… czy raczej najgorsze, patrząc z jej perspektywy. Nie pamiętam dokładnie mojej przemowy, ale brzmiała mniej więcej tak: „Panie Mendieta, jestem bardzo wdzięczna panu i dyrekcji hotelu za zaufanie, jakim mnie obdarzyliście składając tą propozycję, niestety nie mogę jej przyjąć. Naprawdę bardzo lubię swoją pracę, nie jestem ambitna, nie narzekam na brak pieniędzy i nie potrzebuję dodatkowych obowiązków. Jeśli moje zdanie ma jakieś znaczenie, to uważam, że idealną kandydatką na to stanowisko będzie osoba młodsza, bardziej energiczna i zmotywowana, taka jak Niurka.” Podczas gdy uczestnicy spotkania nadal milczeli, ja unosiłam się na swojej chmurce, a Loli malała z każdą chwilą, by w końcu prawie zniknąć. Po chwili milczenia, Pan Mendieta odpowiedział: „Oczywiście, rozumiem. Rozpatrzymy poleconą przez panią kandydaturę. W każdym razie pozwolę sobie publicznie pochwalić znakomitą pracę, jaką pani wykonuje – bardziej podobało mi się wyrafinowaną – i przekazać gratulacje od naszego dyrektora, pana Holmesa”.
Tego popołudnia, razem z Niurką, obżarłyśmy się sernikiem z borówkami i wypiłyśmy kilka lampek dobrego szampana.
Oczywiście zdumiewająca decyzja, którą podjęłam nie miała nic wspólnego z ukrytym powołaniem do pracy „sprzątaczki, służącej, pokojówki, pomocy domowej”- wspaniałe eufemizmy służące do opisania pracy, której bliżej do niewolnictwa. Gdybym zajęła stanowisko koordynatorki, nie mogłabym bezpośrednio doglądać pokoi i mój dochodowy interes ległby w gruzach.
Po zaledwie kilku tygodniach Loli zgodziła się odejść na emeryturę- myślę, że moja obecność dosłownie sprawiała, że robiło jej się słabo- i wesoła Niurka przeszła na jej stanowisko. Chyba nie muszę dodawać, że w dalszym ciągu traktowałam niektórych klientów z tą wyjątkową starannością, która spotkała się z takim uznaniem ze strony firmy i teraz z Niurką w roli nadzorczyni, wykonywałam moją pracę z jeszcze większym powodzeniem i pod mniejszą presją.
Kto wie, może to właśnie to odprężenie, to poczucie bezkarności, skłoniło mnie tamtego sobotniego poranka do przeprowadzenia wejścia „na ślepo” w starym stylu i to na dodatek w apartamencie prezydenckim. To nie mogło zakończyć się niepowodzeniem. Przestudiowałam dogłębnie postać i dopracowałam każdy szczegół. Pierre Hamson, kierowca Formuły 1, ożeniony z oskarową aktorką, ojciec jednego chłopca i adoptowanej z Afryki dziewczynki.
Przybył o 19.30 i byłam pewna, że nie spędzi nocy sam. W niebieskim apartamencie, połączonym z apartamentem prezydenckim, znajdowały się drzwi, które łączyły sypialnie obu pokoi. Istnienie tych drzwi było swego rodzaju tajemnicą poliszynela wśród personelu i wszyscy znaliśmy ich rzeczywiste przeznaczenie. Jednakże, do tej części hotelu mieli dostęp jedynie pracownicy i zwykle była doglądana osobiście przez koordynatorkę usług sprzątających. Oczywiście kiedy powiedziałam Niurce, że doglądanie tych wyjątkowych i wykwintnych pokoi chociaż raz w życiu byłoby spełnieniem jednego z moich najskrytszych marzeń, nie zdołała mi odmówić. W tamtym tygodniu to ja miałam zająć się tę częścią hotelu gdzie znajdowały się apartamenty. Mój plan był prosty. Zamknęłam na klucz drzwi łączące obie sypialnie (istniał jeszcze tylko jeden i wyglądało na to, że nikt go nigdy nie widział na oczy, znajdował się bowiem w rękach przedstawicieli wyższych sfer). To zmusiłoby lokatorkę- lub lokatorki- niebieskiego apartamentu do przedostania się do apartamentu prezydenckiego przez korytarz i rzecz jasna w ten sposób mogłam wyśledzić jej (lub ich) triumfalne wejście i oszacować idealny czas na moje.
Upłynęły jedynie czterdzieści trzy minuty zanim wydarzyło się to, czego wyczekiwałam. Lokatorka sąsiedniego apartamentu wyszła pośpiesznie ze swojego pokoju i prześlizgnęła się przez uchylone drzwi prezydenckiego, z tym, że- był to mężczyzna! W rzeczywistości był to młodzieniec, liczący sobie nie więcej niż 20 lat, przystojny trzeba przyznać i umięśniony jak grecki bóg. Cóż, nie było to dla mnie całkowitą nowością. Pamiętam parę kobiet niesłychanie podobnych do sławnych pływaczek - sióstr Campbell w miłosnym uścisku - 160 euro- oraz wuja i jego bratanka, obecnie nie pamiętam nazwisk, i ich nędzne 56 euro. Homofobia z pewnością nie należała do moich wad, jednak doceniłam gust kierowcy, chłopak był naprawdę atrakcyjny.
Odczekałam kolejne dwadzieścia minut i zbliżyłam się do drzwi. Jęki były już bardzo wyraźne. Postawiłam tabliczkę „Do not disturb” bokiem pomiędzy framugą drzwi a wykładziną w taki sposób, że bardzo trudno było ją dostrzec. Chociaż małe, istniało pewne prawdopodobieństwo, że upadła i znalazła się w tym nienaturalnym położeniu. Włożyłam moje nieodłączne słuchawki z ciężką muzyką rockową ustawioną na maksymalną głośność i weszłam niczym błyskawica…
W pokoju znajdowali się kierowca i jego kolega, ale był tam ktoś jeszcze... Nie miałam ani przez chwilę wątpliwości- był to pan Rudolf.
Holmes, dyrektor generalny sieci hoteli; wszędzie widniały jego zdjęcia.
Nie wyszedwszy jeszcze z szoku, spostrzegłam że zgrabny młodzieniec, który wszedł tu ukradkiem parę minut wcześniej był całkowicie nagi, na szyi miał zaciśniętą pętlę, a jego głowę okrywała plastikowa torba …siedział na ramionach pozostałych dwóch, którzy podtrzymywali go podczas gdy…ich usta zajęte były…
Bez sekundy zastanowienia, pobiegłam przerażona w stronę drzwi, ale kierowca był szybszy i zagrodził mi drogę. Wtedy zobaczyłam uchylone drzwi, które łączyły oba pokoje i ruszyłam w ich kierunku. Tym razem uprzedził mnie dyrektor, rzucając się niczym zawodowiec do moich nóg, żeby mnie przewrócić. Leżeliśmy obydwoje na podłodze, a on ciągnąc mnie za ubranie wspiął się do mojej szyi, którą ścisnął mocno, gdy nagle rozległ się udręczony krzyk: ‘Boże mój, Rup, Boże mój!’ Obydwoje jednocześnie odwróciliśmy się. Kierowca trzymał młodego mężczyznę za nogi, ale ten wydawał się nieprzytomny. Kurwa, Rup, myślę, że kiedy spadł, skręcił sobie kark… Jest, jest martwy!
Trzy lata zajęło mi zapomnienie każdego szczegółu kolejnych trzech minut. Najpierw rozpacz i płacz, potem wyrzuty i oskarżenia, aby następnie przejść do gróźb i wszelkiego rodzaju absurdów i bzdur; wezwanie kogoś, aby pozbył się zwłok, oskarżenie mnie o morderstwo, wezwanie kogoś, aby pozbył się mnie.
Minęło zaledwie 30 minut od zdarzenia, a ja wciąż leżałam na podłodze, pomiędzy nimi dwoma, wystraszona i milcząca. Ledwo mogłam złapać oddech i opanowanie zdumiona jego histerycznym bełkotem. Myślę, że krzyknęłam coś takiego: ‘Kurwa, dosyyyyyyć!
Pan dyrektor spojrzał na mnie trzęsąc się z wściekłości i warknął: “Zamknij pieprzoną jadaczkę, to przez ciebie…!” Wstałam jak oparzona, cofnęłam się o kilka kroków i automatycznym ruchem wyciągnęłam komórkę z kieszeni. “Ani kroku albo zacznę wołać o pomoc”, powiedziałam. Zatrzymali się przygwożdżeni i wtedy kontynuowałam: “Macie tylko dwie opcje, albo mnie zabijecie, ale jest możliwe, że wcześniej już uruchomiłam chat na WhatsAppie, albo uczestniczę w tym i rozwiązujemy to między sobą w sposób najbardziej korzystny dla wszystkich”. Lata moich pseudo-szantaży dały mi pewność siebie oraz hart ducha i myślę, że to ich powstrzymało.
“Nikt więcej nie zginie, nie jesteśmy mordercami… Podejrzewam, że wiesz kim jesteśmy… To była twoja wina, ten nasz przyjaciel zamierzał popełnić samobójstwo, próbowaliśmy mu pomóc a twoje przyjście przyspieszyło jego śmierć.”
Mój umysł pędził jak szalony, poczułam nadprzyrodzoną jasność i nie dałam się zniechęcić ani na sekundę dowcipnej opowieści dyrektora Homes’a. “Nieźle, czyli chcieliście mu obciągać, aż umrze?”
Obaj patrzyli na siebie ze zdumieniem, w rzeczywistości nie wiedzieli, co widziałam gdy weszłam, a prawda jest taka, że nie widziałam zbyt wiele, ale bardzo łatwo było się domyślić. Puściłam swój blef….i wygrałam.
Pierre ukrył głowę między nogami „Boże, widziała to, ona wie!”. Od tego momentu sytuacja kompletnie się zmieniła. Pan Holmes poprosił nas, abyśmy się uspokoili. Przenieśliśmy zwłoki do niebieskiego apartamentu i usiedliśmy, żeby porozmawiać. To była dosyć ekstremalna praktyka seksualna (bardzo!) - duszenie erotyczne i za to zapłacili dużo pieniędzy męskiej prostytutce. Robili to już przy innych okazjach i z tym samym chłopakiem bez żadnych komplikacji. Ja wszystko zakłóciłam.
W tym momencie zaczęłam moralizować i powiedziałam im, opanowana lecz zdecydowanym tonem, że są chorzy, że to co robili było potworne i że zaproszę ich do wyjaśnienia swoich zaburzeń dziennikarzom. Z pewnością opinia publiczna zrozumie i przebaczy. Wtedy zdecydowali się opracować plan, który uratowałby nas wszystkich.
Młodzieniec był moim kochankiem, poznaliśmy się jakiś czas temu. Zdobyłam klucz do niebieskiego apartamentu, gdzie mieliśmy uprawiać seks pełen nieokiełznanej pasji. Nie wiedziałam jednak, że mój partner lubi pewne gry erotyczne. Mimo, że stawiałam opór najlepiej jak potrafiłam, miał dużo siły, związał mi nogi i ręce, założył mi na szyję ciasny sznur, a potem torbę na głowę (musiałam to zrobić, aby otarcia, siniaki i następstwa duszenia były prawdziwe). Słysząc hałasy, Pierre wszedł do pokoju (klucz dostał od swojego przyjaciela, dyrektora Holmes’a, żeby wieczorem zorganizować tam przyjęcie dla gości, których mieli zaprosić tego samego dnia) i widząc całe zajście uderzył młodego kochanka, który upadając na stolik nocny skręcił sobie kark (Pierre zajął się tym, by szyja chłopaka uderzyła z dużą siłą o stolik w podobnym miejscu, gdzie mogłoby znajdować się domniemane skręcenie karku). Później wezwaliśmy Ruperta Holmes’a, dyrektora hotelu, by wytłumaczyć mu, co się wydarzyło. On z kolei, zadzwonił po hotelowego lekarza (z łatwością można go było przekupić, chociaż wcale nie było takiej potrzeby, całkowicie uwierzył w naszą wersję, lub przynajmniej w przekonujący sposób to okazał), który podpisał akt zgonu. Nieco później wezwaliśmy policję.
Chłopak podobno był Włochem i zajmował się prostytucją od paru lat. Nie miał przyjaciół i zerwał wszelkie kontakty z rodziną. Biorąc pod uwagę możliwe zainteresowanie mediów wszystkimi zamieszanymi w sprawę, a zwłaszcza Pierrem i jego bohaterskim czynem, policja zgodziła się nie uwzględniać naszych nazwisk w raporcie. Ostatecznie był to klasyczny przypadek przemocy wobec kobiet, tyle, że tym razem wszystko dobrze się skończyło. Tym, który zginął, był sam prześladowca. Jednak, aby historia była kompletna brakuje części dla mnie najważniejszej. Zanim wymyśliliśmy i zgodziliśmy się na naszą wersję wydarzeń, wynegocjowałam coś w zamian za moje milczenie. Nie miałam ani reputacji, ani pieniędzy do stracenia. Chciałam nowego życia, nowego męża i dożywotniej emerytury. Ponieważ im nie ufałam, kazałam nagrać na moim telefonie dokładny przebieg zdarzeń i powiedziałam, że rozesłałam to nagranie do różnych urządzeń zabezpieczonych hasłem, które znałam tylko ja. Jeśli nie będę wprowadzać tego hasła każdego miesiąca, informacja zostanie wysłana automatycznie do różnych osób. Oczywiście tą ostatnią część zmyśliłam, ale nagranie naprawdę istnieje i jest w bezpiecznym miejscu. Reszta historii obejmuje niedawne wydarzenia. Z moim byłym mężem i byłą córką pożegnałam się wysyłając zwyczajnego maila; jak można było przypuszczać nigdy mi nie odpowiedzieli. Odezwałam się do Maria, mojego dawnego kolegi z filologii, od zawsze zakochanego we mnie na zabój. Wydawał się być tą samą dobrą osobą, tak artystyczną jak kiedyś, ale też nadal samotną i biedną. Zaproponowałam mu małżeństwo, powiedziałam, że wygrałam na loterii i że będziemy mieli luksusowe życie. Miałam jedynie trzy warunki: nie mógł pytać o moją przeszłość, nigdy nie wrócimy do naszego kraju i nigdy, przenigdy, gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli, nie chcę widzieć w mojej obecności jakiejkolwiek wstążki, sznurka, czy czegoś podobnego. „Uwolniłam się od wszystkich więzów przeszłości, by oddać się tobie nieskrępowana”, powiedziałam do niego pewnym głosem. A on, jak przystało na filologa, docenił tak poetyckie zdanie.