top of page

Układanka

       Dałem sobie tydzień na przemyślenie słów Loli. Dotychczas mój zdyscyplinowany umysł rozwiązując problemy, zawsze podsuwał mi dobre rozwiązania. Jak mawiał profesor Taniko Masuhito, który prowadził moją pracę magisterską, cytując popularne japońskie przysłowie: prędzej czy później dyscyplina przezwycięży inteligencję. Tak więc upłynął tydzień i w poniedziałek o 20:00 podczas spaceru zacząłem systematycznie analizować jej wypowiedź. Chodziło o to, aby zbadać pewność siebie, z jaka to powiedziała: Doris nie pasuje już do mojego życia? Muszę przyznać, że Lola dobrze to ujęła. Minęło dużo czasu odkąd zdecydowałem się na utrzymywanie relacji seksualnej z Doris tylko raz w miesiącu. Wcześniej nasze życie seksualne było częste i intensywne, co prawda później się to zmieniło, lecz do dziś nie uważałem tego za problem i dlatego nie stawiałem temu czoła.

            Co innego Lolita...znaczy się Lola, jej fizyczność nie pozostawiała żadnych wątpliwości, była w pełni kobietą, powiedziałbym, że niesamowitą kobietą. Dlaczego zdecydowała się na to wyznanie akurat w dniu swoich urodzin, przekazując to w sposób tak enigmatyczny i prosty? Były to dwie złożone kwestie i nie wiedziałem, czy powinienem analizować je razem czy oddzielnie. Muszę przyznać, że temat mojej więzi z Doris od dawna zaprzątał mi myśli, a fakt, że inna bliska mi osoba, kimkolwiek by nie była, zwróciła mi na to uwagę, nie zmieniła wagi problemu, z jakim musiałem się zmierzyć. Ale Lola nie była jakąś tam znajomą, była córką mojego współpracownika, mojego najlepszego przyjaciela, była prawie jak przybrana córka. Myśląc o przymiotniku “przybrana”, uśmiechnąłem się mając w głowie jej prowokacyjne i bezwstydne przebrania.

             Zdecydowałem się zmierzyć się z jednym problemem na raz i zacząć od tematu Doris. W następnym tygodniu notowałem w pamięci jej zachowanie. 

Jej dzień można podsumować następująco:

       7:00 rano, budzę się i idę do łazienki. Nim pójdę po kawę z mlekiem pyta się mnie sennie: “dzień dobry kochanie, przygotować ci coś?”. Wie, że śniadania oczekuję tylko w niedzielę, ale podoba mi się jej inicjatywa.

           7:30, przeglądam pocztę, a potem zaspokajam moje potrzeby seksualne przed komputerem. Myślę, że wie o tym od zawsze, ale nigdy nie robi żadnych insynuacji, nie wchodzi do mojego gabinetu, ani nie patrzy w mój komputer. Zawsze podchodzi z szacunkiem do moich spraw.

         8:30, wychodzę do pracy. Ona się przeciąga i wstaje dopiero po 10 minutach. W przerwie pomiędzy wyjściem z domu, a czekaniem na windę, zawsze pojawia się w kimonie, które kupiłem jej podczas naszej podróży poślubnej do Japonii. Wie, że nie lubię marnować czasu i dlatego całuje mnie gdy idę do windy lub gdy na nią czekam, bez zatrzymywania mnie.

          9:00 - 13:00, w godzinach pracy, podczas 17 lat małżeństwa, nigdy do mnie nie zadzwoniła. Kiedy w konkretnym momencie muszę się do niej odezwać, jej odpowiedzi zawsze są zwięzłe i rzeczowe.

       13:30, podczas mojego lunchu w “kechic!”, punktualnie o 14:10 pisze do mnie na WhatsAppie “wszystko w porządku?”, na co ja niezawodnie odpowiadam “wszystko świetnie, a u ciebie?”, a ona niezmiennie odpisuje: “genialnie”. Podoba mi się to słowo, jest to określenie trochę przesadzone, ale też jest to wiadomość zdecydowana: podczas tylu lat spędzonych ciągle czuje się genialnie. To daje mi komfort. 

       19:00, po powrocie do domu siadam do lekcji z Peterem. Doris wie, że jest to dla mnie szczególny moment, kiedy mogę nawiązać więź z synem, więc nie przeszkadza nam. Jednak zanim usiądę, aby sprawdzić z nim zadania, ona już z własnej inicjatywy przewiduje trudności, które Peter może napotkać. Kiedy nie wiem za bardzo jak mu pomóc, idę do kuchni pod pretekstem wzięcia szklanki wody i rzucam komentarzem w stylu: “ta algebra u mnie dosyć kuleje”, na co ona odpowiada taktownie “a to nie było to...myślę, że ten problem z x to… i wynik powinien dać mniej więcej…”. Odpowiadam niedbale “Aha” i wracam do syna, aby zaproponować mu rozwiązanie co sprawia, że jego szacunek do mnie wzrasta.

     20:00, wychodzę biegać. Ona może być chora, potrzebować cukru, stać bez kluczy pod domem...nigdy nie pozwoliła, abym stracił chociaż sekundę z życia. Dopiero kiedy wracam, dowiaduję się o problemie, więc zwracam się do niej z udawaną złością “dlaczego nic nie powiedziałaś?!”, na co ona asertywnie odpowiada również udając “ale kiedy nic się nie stało...jeszcze do tego nie doszło, abym nie mogła sobie z tym sama poradzić!”.

       21:15, prysznic, kolacja i rozrywka. Zazwyczaj zabieram się za czytanie książki lub, jak ostatnio mi się zdarza, oglądam odcinek ulubionego serialu. Nigdy nie usłyszałem żadnej skargi ani zarzutu. Jeśli kiedykolwiek chciałem położyć się wcześniej z myślą, że może życzyłaby sobie mojego towarzystwa, zniechęca mnie do tego “ale kochanie, przegapisz swój serial...mężczyzna tak zajęty jak ty, potrzebuje się zregenerować i zabawić…idź i oglądaj, a w niedzielę streścisz mi wszystko, wiesz, że uwielbiam jak opowiadasz! “.

      W pierwszą sobotę każdego miesiąca od godziny 16, kiedy Peter wychodzi ze swoimi znajomymi i ma pozwolenie na powrót o 23, Doris i ja uprawiamy seks. Nie jest to jednak rutyna, ona zawsze mnie czymś zaskakuje. Czasem zaczyna masażem, innym razem nowym przebraniem. Od czasu do czasu udaje też niegrzeczną dziewczynkę, i wie, że jest to coś, co uwielbiam. 

          Nikt nie pasowałby lepiej do układanki, którą tworzyło moje życie, tak jak Doris.

     Poza tym Lola nie wytrzymała nawet pięciu dni mojego milczenia. W pierwszej wiadomości na WhatsAppie pytała mnie czy zdążyłem “o tym wszystkim” pomyśleć. Wydało mi się to dużą nadgorliwością z jej strony i zupełnym brakiem szacunku, aby zadać tak bezpośrednie pytanie. Zupełnie jakby zwracała się do kolegi ze szkoły, z którym dzieli sekrety i wspólne tematy. Oczywiście nie odpowiedziałem.

         Od tego momentu wiadomości przychodziły codziennie : “otrzymałeś moją wiadomość?”,  “nie odpowiesz?”, “jesteś zły?”. Po dziesięciu dniach nie mogła dłużej wytrzymać i pojawiła się podczas mojego joggingu. Miarka się przebrała!

       -Cześć, przeszkadzam?

       -Tak, przeszkadzasz, ale już nieważne...

       -Nie bądź zły, robię to dla nas. Wiesz, że mam rację co do Doris.

       (Jej “my” sprawiło, że zapaliła mi się czerwona lampka, ona i ja?...postanowiłem zachować ostrożność).

       - Lola wiem, że się o mnie martwisz i jestem ci wdzięczny, ale potrzebuję trochę czasu.

      - Wiem i zdaję sobie też sprawę, że nie lubisz gdy zaburza się twoje zwyczaje, ale chcę abyś postrzegał mnie jako część siebie. W końcu uratowałeś mnie tak jak Królewnę Śnieżkę, kiedy byłam już jedną nogą na tamtym świecie. Ha, ha, ha! - (Jej oczy szukały zrozumienia w moim spojrzeniu…sam już nie wiem, czy udało mi się okazać choć odrobinę empatii ). Po czym dodała.

    - Wiem, że Japończycy są dłużnikami na całe życie, gdy ktoś wyświadczy im przysługę. Ja jestem twoja na całe życie. - I pożegnała się, śmiechem radosnym jak dzwoneczek. Nie zdawała sobie sprawy, że to zdanie ją pogrążyło. 

       Rzeczywiście, w Japonii nie są mile widziane prezenty lub przysługi z zaskoczenia. Zobowiązują potem tego, kto je przyjmuje, do spłacenia długu, który jest nieprzyjemnym ciężarem. Dla mnie, to Lola przeobraziła się w taki ciężar… Wydawało się, że była przekonana o tym, że skoro uratowałem ją tamtego dnia na plaży, należała teraz do mnie, lub stanowiła cząstkę mnie, albo sam już nie wiem co. Nawiązanie do Królewny Śnieżki było alarmujące. Jak mogła pomyśleć, że akcja “usta - usta” była pocałunkiem miłości? Musiałem to wyjaśnić zachowując przy tym dużo taktu, ponieważ wiele rzeczy było zagrożonych przez tę sytuację. 

      Rozmyślałem dużo o e-mailu, który jej wysłałem trzy dni po naszym spotkaniu. “Lola, bardzo doceniam twoje wsparcie i sympatię. Wiem, że chcesz mi pomóc, ale jest mi dobrze tak jak jest. Ufam, że nasza relacja pozostanie bez zmian. - (jej odpowiedź przyszła w pół minuty). “Daniel! Nie musisz się martwić, tak jak powiedziałam, jestem częścią Ciebie. Inne pary, które były ze sobą wiele lat, rozstały się, przypomnij sobie o sprawie Solsonów. Nikt się Tobą nie zajmie tak jak ja. Nie śpiesz się, ale też nie zwlekaj, bo nie mogę się doczekać, aby Cię mieć…”

      Tym zdaniem wydała na siebie wyrok. “Jest częścią mnie?”. Cokolwiek bym nie powiedział, cokolwiek bym nie zrobił, ona naprawdę czuła, że panuje nad moimi pomysłami, intencjami i pragnieniami. Myślała, że jest we mnie, mało tego - że była mną. Jak wyeliminować tak mocno rozwinięty pomysł z głowy nastolatki, która jest tak szalona lub zakochana, lub w ogóle wszystko na raz? Jedynym wyjściem byłaby chyba operacja, ale trzeba by bardzo uważać, aby uniknąć skutków ubocznych.

     Odpowiedziałem Loli bez zbędnej zwłoki, jako że czas dla niej biegł o wiele szybciej. Zbliżały się święta i wspólne spotkania naszych rodzin... z Doris, Peterem i jej rodzicami. Były to na tyle sprzyjające sytuacje, aby ktoś tak młody i impulsywny powiedział lub zrobił coś niestosownego po wypiciu jednego kieliszka za dużo. Musiałem zyskać na czasie, żeby zapobiec temu, co mogłoby się wydarzyć.

       Ostatnia wiadomość: “Dziękuję za twoje wsparcie Lolu. Mam plan, ale musimy być w pełni ostrożni i dyskretni. Daj mi parę tygodni, a wtedy wszystko ci opowiem.” Jak się spodziewałem, jej odpowiedź przyszła natychmiast : “Oczywiście kochanie...będę milczeć jak grób!”. Nie zajęło mi dużo czasu znalezienie w internecie łatwo dostępnego środka odurzającego, który nie pozostawia śladu swojej obecności w organizmie. Skopolamina, nazywana powszechnie “oddechem diabła” lub “pigułką gwałtu”, pozostawia ofiarę w stanie na wpół przytomnym przez parę godzin.

     Umówiłem się z nią w parku Miraven, chwilę przed jego nocnym zamknięciem. Wiedziałem, że gdy kiedyś biegła tamtędy zatrzymała się, aby kupić owoce w sklepiku pakistańskim, przez co nie zdążyła wyjść przed zamknięciem. Musiała dzwonić do rodziców, aby zawiadomili straż i otworzyli jej bramę. Łatwo było ją przekonać, żebyśmy wspólnie świętowali koniec roku wcześniej, 30 listopada. Przyniosłem szampana i winogrona i na odosobnionej ławce, ukrytej przed czyimkolwiek wzrokiem, powiedziałem jej: “Kochanie, wznieśmy toast za przyszły rok, bo będzie on naszym wspólnym”. Wydawało jej się to takie romantyczne. Szybko wypiła pierwszy kieliszek. Rozmawialiśmy, ale nie docierało do mnie, co mówiła. Nim minęło 30 minut efekty oddechu diabła dało się zauważyć. “Proszę cię, pocałuj mnie jak wtedy!” powiedziała do mnie. Opierałem się jak mogłem: “Najpierw powinniśmy zjeść winogrona, to przyniesie nam szczęście”*.

      Jak opętana zaczęła je pożerać. Kiedy wzięła dziewiąte, mając już prawie  pełne usta, zaczęła zasypiać. Podałem jej dziesiąte, a ona odepchnęła je ręką dusząc się. Założyłem szybko białe rękawiczki, których używałem gdy pracowałam w tokijskim metrze. Z miłością, ale energicznie, wcisnąłem jej pozostałe trzy winogrona zasłaniając przy tym nos i usta. “Kochanie, musisz zjeść je wszystkie, aby zabezpieczyć naszą szczęśliwą przyszłość”. Prawie we śnie starała się jeszcze stawiać opór. W wiadomościach niejednokrotnie można usłyszeć, że ktoś udławił się winogronami, nie jest to coś rzadkiego.

       Kiedyś uratowałem ją od uduszenia i to był błąd, który teraz naprawiłem. Wszystko wróciło na swoje miejsce.

 * W Hiszpanii istnieje zwyczaj jedzenia dwunastu winogron podczas Sylwestra, gdy zegar wybije północ. Hiszpanie wierzą, że przyniesie im to szczęście na kolejne 12 miesięcy (przyp. tłum.)

bottom of page